Przepłynęlismy kawałeczek do innego pomostu, gdzie był mikro slip. Tam zaczęliśmy sprzątać łódki, wypakowywać rzeczy i czekać na Rafała.
Doczekaliśmy się go i zapakowaliśmy łódkę na przyczepę. Druga łódka została, do wieczora. Zapakowaliśmy się wszyscy i zapakowaliśmy rzeczy i ruszyliśmy nad Zegrze. Dziwnie było mijać te wszystkie miejscowości, przez które przepływaliśmy. Przez tydzień spływu czuliśmy się jak na dzikiej wyprawie, a samochodem przejechaliśmy ten odcinek w dwie godziny.
...
W ramach przygotowań do wyprawy przemyśleliśmy nieźle jak się spakować. Nasza lista różniła się nieco od listy Agnieszki i Renka (na przykład oni mieli trzy namioty, żeby dzieci spały kiedyś osobno, ale koniec końców nie skorzystaliśmy z tego).
Mieliśmy dwie omegi, każdą z silnikiem. Nasza nie miała takich malutkich zaczepów, żeby zaczepiać na noc tent i to było beznadziejne, następnym razem musimy to sprawdzić!. Mieliśmy za to nawiercone dziury pod te zaczepy, więc przy przechyłach wlewała nam się woda.
Mieliśmy do spania: namiot (wyciemniany! pomysł geniusza!), dwie maty samopompujące, zsuwane suwakiem, żeby nam się nie rozjeżdżały w namiocie; puchowe, bardzo ciepłe śpiwory, dwie karimaty, bo okazało się że z jednej maty schodzi powietrze i już nie zdążyliśmy jej wymienić.
Do jedzenia: Kuchenkę płaską, taką co sama stoi, garnek z przykrywką, patelnię, miski, talerze, jedną miskę na sałatkę. Zabraliśmy kubki termiczne, a lepiej by było gdybyśmy zabrali zwykłe do kawy i herbaty. Zabraliśmy termos i dużo sycących potraw na wrzątek (typu owsianka lub kaszka dla bobasów) i to był absolutny hit, bo wieczorem jedliśmy kolacje na łódce i to się robiło super prosto i szybko. Mieliśmy 7 kartuszy na nasze dwie rodziny i wystarczyło na styk, ale kilka razy jedliśmy w knajpie.
Mieliśmy bardzo wodoodporne ubrania na mega ulewę (i trzymaliśmy je w osobnym miejscu, żeby je łatwo wyciągnąć w razie jakby co).
Mieliśmy zwykłe ubrania, dzieciom spakowaliśmy za dużo.
Mieliśmy kilka weków i to było super, nawet warzywa zawekowane.
Mieliśmy 20l wody w dużych baniakach, a potem dopełnialiśmy je w każdym momencie.
Mieliśmy czapki z daszkiem i zwykłe czapki i używaliśmy i tych i tych.
Mieliśmy dużo zapasowych linek i szekli i dzieci się świetnie nimi bawiły i przywiązywały swoje zabawkowe łódki na hol, żeby się ciągnęły za omegą.
Mieliśmy kilka powerbanków i się przydały.