sobota, 25 lipca 2020

19 lipca, dzień 2

Rano nie ma komarów, więc siedzimy sobie na długim śniadaniu. Jest gorąco, ale w cieniu siedzi się mega przyjemnie. Kawka za kawką, nie chce nam się ruszać w taki upał.


W końcu odpływamy, nie wieje, więc płyniemy leniwie z nurtem, który nie jest na tym odcinku zbyt szybki. Oglądamy googlemaps, żeby oglądać czy się mielizny. Zdjęcia były robione przy niższym stanie wody niż mamy teraz więc widać wyspy, o które my tylko ocieramy się mieczem. Który chodzi tak topornie, że nie da się nim szybko operować. Tego dnia usprawniamy naszą łódź, dokładamy rożne bloczki i liny. 
Absolutnie nic się nie dzieje. Widzimy dużo zwierząt, nawet zimorodka.
Wszyscy ludzie (głównie wędkarze) nam odmachują i ogólnie odczuwamy miłe nastawienie do naszych łódek. 

Ponieważ zakładamy, że wieczorem będzie komaromasakra, przygotowania do spania robimy jeszcze na łódce. W termosie mamy wrzątek, dzieci na kolacje jedzą kaszkę dla bobasów. Myjemy się w misce, dzieci przebierają się w piżamy i myją zęby. 

Na noc przybijamy do wyspy, malutkiej, ale totalnie komarzystej, nie siedzimy na zewnątrz tylko od razu chowamy się w namiotach i idziemy spać. Jakieś zwierzęta rzucają się do wody robiąc wielki chlupot. Podejrzewamy, że to bobry.

Kiedy nocujemy na takich łachach, i nie ma do czego przycumować, wkopujemy kotwice dalej od wody, w piach. Stan wody nawet w ciągu nocy się zmienia. Następnego ranka mamy trudności z zepchnięciem łódek na głębszą wodę.







Śpimy na tej niebieskiej kropce. Łachy piachu, widoczne na mapie są teraz zalane. Niedawno była bardzo wysoka woda, widać to po brzegach Wisły, rośliny są oblepione mułem i śmieciami. Woda w Wiśle jest brudna. Wszyscy żałujemy, bo jest tak gorąco, że miło byłoby wskoczyć do niej i się wykąpać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz