sobota, 25 lipca 2020

24 lipca, dzień 7

Jak co rano - kawka na pomoście, widok z naszej łódki na chłopaków. 

Przepłynęlismy kawałeczek do innego pomostu, gdzie był mikro slip. Tam zaczęliśmy sprzątać łódki, wypakowywać rzeczy i czekać na Rafała.

Doczekaliśmy się go i zapakowaliśmy łódkę na przyczepę. Druga łódka została, do wieczora. Zapakowaliśmy się wszyscy i zapakowaliśmy rzeczy i ruszyliśmy nad Zegrze. Dziwnie było mijać te wszystkie miejscowości, przez które przepływaliśmy. Przez tydzień spływu czuliśmy się jak na dzikiej wyprawie, a samochodem przejechaliśmy ten odcinek w dwie godziny.

...

W ramach przygotowań do wyprawy przemyśleliśmy nieźle jak się spakować. Nasza lista różniła się nieco od listy Agnieszki i Renka (na przykład oni mieli trzy namioty, żeby dzieci spały kiedyś osobno, ale koniec końców nie skorzystaliśmy z tego). 

Mieliśmy dwie omegi, każdą z silnikiem. Nasza nie miała takich malutkich zaczepów, żeby zaczepiać na noc tent i to było beznadziejne, następnym razem musimy to sprawdzić!. Mieliśmy za to nawiercone dziury pod te zaczepy, więc przy przechyłach wlewała nam się woda. 

Mieliśmy do spania: namiot (wyciemniany! pomysł geniusza!), dwie maty samopompujące, zsuwane suwakiem, żeby nam się nie rozjeżdżały w namiocie; puchowe, bardzo ciepłe śpiwory, dwie karimaty, bo okazało się że z jednej maty schodzi powietrze i już nie zdążyliśmy jej wymienić.
Do jedzenia: Kuchenkę płaską, taką co sama stoi, garnek z przykrywką, patelnię, miski, talerze, jedną miskę na sałatkę. Zabraliśmy kubki termiczne, a lepiej by było gdybyśmy zabrali zwykłe do kawy i herbaty. Zabraliśmy termos i dużo sycących potraw na wrzątek (typu owsianka lub kaszka dla bobasów) i to był absolutny hit, bo wieczorem jedliśmy kolacje na łódce i to się robiło super prosto i szybko. Mieliśmy 7 kartuszy na nasze dwie rodziny i wystarczyło na styk, ale kilka razy jedliśmy w knajpie. 
Mieliśmy bardzo wodoodporne ubrania na mega ulewę (i trzymaliśmy je w osobnym miejscu, żeby je łatwo wyciągnąć w razie jakby co). 
Mieliśmy zwykłe ubrania, dzieciom spakowaliśmy za dużo. 
Mieliśmy kilka weków i to było super, nawet warzywa zawekowane. 
Mieliśmy 20l wody w dużych baniakach, a potem dopełnialiśmy je w każdym momencie. 
Mieliśmy czapki z daszkiem i zwykłe czapki i używaliśmy i tych i tych. 
Mieliśmy dużo zapasowych linek i szekli i dzieci się świetnie nimi bawiły i przywiązywały swoje zabawkowe łódki na hol, żeby się ciągnęły za omegą. 
Mieliśmy kilka powerbanków i się przydały. 



1 komentarz:

  1. Super przygoda, bardzo chętnie zaglądam na ten blog. Ja to stawiam na wyprawy kajakowe, co roku staram się pływać ile tylko się da. Tu świetnie sprawdza się plecak wodoodporny, super sprawa na wodzie.

    OdpowiedzUsuń